Hłehłe, pamiętasz Oluś jak mówiłaś ze jak będę narzekać ze mam mało komentarzy na blogu to dostanę w dupę? Przykład masz poniżej i jeszcze poniżej ;> Ale to pewnie efekt tego, ze nie komentuję ludziom notek. Powiedzmy, ze nie znam was niektórych i nie odczuwam owej potrzeby :]
Dzisiok koniec roku. Mogłabym sie rozpisać na ten temat bo uroczystość naprawde udana, i atmosfera bardzo miła. Będę tęsknić za panem Rysiem i jego paplaniną, za panem Żyłą i za pania Zdrazil za to matkowanie :). Żałowac za to nie będę naszej pani wychowawczyni- jakbym mogła to by jej siusiakiem pomachała (ach ależ mi się to stwierdzenie spodobało no :]).
A nagrodę książkową dostałam z dedykacja- za oryginalność- what the fuck?
I nie płakaliśmy za soba. Tzn ja nie ryczałam. Bo ja ogólnie nie czuła jestem i płaczę tylko na Armaggedonie (powaga).
Na ten przykład byliśmy ostatnio szkolnie na "Karolu" i wszyscy ryczeli jak jeden mąż. Tzn wszystkie moje znajome ziomki płci żeńskiej. Tylko azbest niewzruszony wyszedł i jedyne co odczuwał to głód. Aż mi głupio...
Ale powracając do dnia dzisiejszego. Nie odczuwam końca roku szkolnego, ani początku wakacji tymbardziej. Najpierw muszę sie dowiedzieć czy w ogóle mnie gdzieś przyjęli. Poza tym grisza przyjeżdza w niedzielę ze swą angielską koleżanką i cos czuję że nie będzie już bratersko siostrzanych bójek tylko trza będzie trzymać fason. Do dupy.
Wczorajsza notka niecałkiem na trzeźwo pisana. Tzn trzeźwo ale ze wspomaganiem co jak widać wywołało negatywne emocje. Morał z tego taki ze ja najpierw muszę się pożadnie wyspać a potem się najeść i dopiero brać sie za robienie czegokolwiek. Ale w sumie jak to czytam to gdyby nie tyle złości to notka jak najbardziej true. Przynajmniej wylałam z siebie cośniecoś co bardzo na dnie mnie leżało.
alem się rozpisała. Koniec tego dobrego na dziś, sza!