Komentarze: 0
Od pewnego czasu uczucie bezradności. A może i od dłuższego, tylko że nawarstwia się w tych dniach właście z odczuciem samotności i braku pomysłu. Na to co zrobić po. Albo wzamian. Albo w ogóle.
Nie odnajduję czasu na nic, a mam go aż za wiele, i to pierwszy problem. Bo wszyscy potrafią bez większego narzekania. A ja chowam głowę w piasek bo tak jest najwygodniej w obecnej chwili.Dzięki temu wykształcam w sobie fałszywe poczucie bezpieczeństwa, które szybko burzy rzeczywistość. A z tą panią się nie dogaduję.
Do tego stałam się niewolnikiem odliczania. Dni, godzin, minut,a nawet łyków czy kęsów. Co chwile daję sobie jeszcze jeden dzień, trochę czasu, jakby to coś miało zmienić. Przez to żyję do co drugiego weekendu. Do za dwóch dni...
I czuję irytację, bo nie potrafię wykłócać się o swoje jak większość. Nie potrafię się postawić. A frustracyjne zachowanie mojego otoczenia zaczyna mnie męczyć.
Samotność, bo znowu źle wybrałam. Obiekt absolutnie niedostępny, który łaskaw był oddać cząstkę siebie w bliżej nieokreślonym celu pewnego pięknego wieczoru. Teraz ta część czeka na właściciela. Wala się po portfelu, czasem wyjdzie i poskubie mnie w łydkę, żebym o niej nie zapomniała. Długie paznokcie ma, dlatego to jest takie bolesne. No i czekamy we dwie. Już miesiąc. I jak sądzę po raz kolejny po to, żeby zguba wróciła do właściciela. I na do widzenia pokaże mi język- mogę się założyć. Kolejny prawie- idealny. Szkoda tylko, że pewne rzeczy zarezerwowane są tylko dla wybranych.
Analogicznie sobie przejdę do tych co gardzą. Bo dla nich zazwyczaj istnieją dwaj zapasowi. No, ale przecież grają fair. Stagnacja, te sprawy to nie dla nich. Sa dorosłe już przecież, mogą robić co chcą. No to robią. A potem jęczą, że maja cieżkie życie, że nikt ich nie kocha i że gubią się w swoich uczuciach. Też bym się zgubila gdybym miała taki burdel w osobowości. Mogła bym dłużej, ale po co?
Ech, i wyszła z tego notka o tym co zawsze.źle mi tu nadal. nie wiem czego tam zapomniałam, ale musiało to być coś bardzo ważnego.