Komentarze: 4
No dobra. Poprzednia notka skasowana bo unloved mi uzmysłowił, że to przeciez może być kolejny głupi żart.
Nie ma co dramatyzowac, bez obecności Zygiego wszystko sie wyjaśni z całą pewnością...
No to w skrócie:
Rakieta poszła w ruch, wygrałam jeden meczyk na dwa grane, wytrzymałam na paru łykach z butelek koleżanki bo sama mineralki ani żarcia nie posiadałam ze względu na kłopoty techniczne. Spalona słońcem, wysuszona do granic i pomarańczowa od kortu wracając do domu spotkałam znajomy samochód, co mnie podwiózł do domku. Za co jestem oczywiście wdzięczna jak rzadko :)
Korty koło lodowiska polecam dużo bardziej niż te koło basenu. Coprawda zero cienia, ale za to lepsza nawierzchnia kortu (jakoś to poamrańczowe gówno nie zbija się w grudki), widoczne linie i możliwość skorzystania ze spryskiwacza w celu spryskania siebie samej ;)
Poza tym szczypia mnie ręce po tym jak potraktowałam żelem i kremem moje odrapania po tarzaniu się w słomie :> O nic nie pytajcie :]
Na zakończenie to unloved.one juz tradycyjnie- gupi jest, a ta pszenica, żyto czy owies (nie rozróżniam) cokolwiek to było to smaczne było :]
peace