lip 29 2005

Jamming in studio G396 hell yeah :)


Komentarze: 1

Łojejujejujeju cóż to były za dni! Hoho! Studio względnie skończone, jest chłodno, przytulnie, a przedewszystkim- inspirująco :) Po wczorajszym i dzisiejszym graniu nabrałam ochoty do życia :) Coś z nas może będzie. Jednakowoż perkusista musi ostudzić temperament gdyż dyż w innym wypadku wyleci z hukiem.

Aaaaale moi mili jest dobrze :) O taaaak :) Repertuar na dzień dzisiejszy męczony przez te 12 h (2x6 dziennie):

Seek & Destroy, Nienawiść, Jest Dobrze, Sweet Dreams (Mansona), Sandman (odpowiednio wedle częstotliwości grania). Nienawiść tylko dwa razy została grana w swej wersji oryginalnej, reszta to improwizacja i dodawanie jakichś własnych pomysłów, zreszta to samo przy TiLowie, bo z nudów można sobie flaki wypruć... Potem można było usłyszeć metamorfozę Theme z Mission Impossible na totalna sieczkę, a także oglądnąć moje próby okiełaznania tych przetworników czy jak sie to tam nazywa, no... kostek do gitary :] W wyniku czego gitara w Sanitarium grała podobnie jak w oryginale :D

 

A tak poza tym to hm... beznadziejna pogoda, ruszyć się nie mozna bo sie wszystko topi i klei... włącznie z Twoim ciałem... Oświadczyny, siki za dwa złote, oblewanie otwarcia studia, przejażdżki Chopperem itd itd itd...

Ale oczywiście... pozytywne chwile bez cienia zmartwienia zwiastują burzę z piorunami, jak to u mnie bywa. Jutro notka treście załamkowej :P

 

edit Swoja drogą... niemoralna propozycja przyjęta, to chyba kwestia upału... znowu młodszy, ale brunet tym razem ;P

 

pokój :)

azbest : :
29 lipca 2005, 22:11
Oj cieszę się, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Serio. Tylko najlepiej byłoby, gdyby twoi starzy wrzucili na luz... O tak, byłoby najlepiej.
A tak w ogóle to.... ZA GORĄCO...

Dodaj komentarz