Najnowsze wpisy


maj 25 2007 things that dont matter to you anyway
Komentarze: 0

Od pewnego czasu uczucie bezradności. A może i od dłuższego, tylko że nawarstwia się w tych dniach właście z odczuciem samotności i braku pomysłu. Na to co zrobić po. Albo wzamian. Albo w ogóle.
Nie odnajduję czasu na nic, a mam go aż za wiele, i to pierwszy problem. Bo wszyscy potrafią bez większego narzekania. A ja chowam głowę w piasek bo tak jest najwygodniej w obecnej chwili.Dzięki temu wykształcam w sobie fałszywe poczucie bezpieczeństwa, które szybko burzy rzeczywistość. A z tą panią się nie dogaduję.
Do tego stałam się niewolnikiem odliczania. Dni, godzin, minut,a nawet łyków czy kęsów. Co chwile daję sobie jeszcze jeden dzień, trochę czasu, jakby to coś miało zmienić. Przez to żyję do co drugiego weekendu. Do za dwóch dni...
I czuję irytację, bo nie potrafię wykłócać się o swoje jak większość. Nie potrafię się postawić. A frustracyjne zachowanie mojego otoczenia zaczyna mnie męczyć.
Samotność, bo znowu źle wybrałam. Obiekt absolutnie niedostępny, który łaskaw był oddać cząstkę siebie w bliżej nieokreślonym celu pewnego pięknego wieczoru. Teraz ta część czeka na właściciela. Wala się po portfelu, czasem wyjdzie i poskubie mnie w łydkę, żebym o niej nie zapomniała. Długie paznokcie ma, dlatego to jest takie bolesne. No i czekamy we dwie. Już miesiąc. I jak sądzę po raz kolejny po to, żeby zguba wróciła do właściciela. I na do widzenia pokaże mi język- mogę się założyć. Kolejny prawie- idealny. Szkoda tylko, że pewne rzeczy zarezerwowane są tylko dla wybranych.

Analogicznie sobie przejdę do tych co gardzą. Bo dla nich zazwyczaj istnieją dwaj zapasowi. No, ale przecież grają fair. Stagnacja, te sprawy to nie dla nich. Sa dorosłe już przecież, mogą robić co chcą. No to robią. A potem jęczą, że maja cieżkie życie, że nikt ich nie kocha i że gubią się w swoich uczuciach. Też bym się zgubila gdybym miała taki burdel w osobowości. Mogła bym dłużej, ale po co?

Ech, i wyszła z tego notka o tym co zawsze.źle mi tu nadal. nie wiem czego tam zapomniałam, ale musiało to być coś bardzo ważnego.

azbest : :
kwi 09 2007 My boy lollipop...
Komentarze: 0

Ta, bo mi na żołądku leży bezczelność.

Szlag mnie trafia, to jego wyczucie. A raczej jego brak. Wszystkiego- czasu, taktu, chwili- whatever (whoa-ever). Nie no jasne, ze zajebiscie cieszy mnie jego telefon. Ależ ależ. Tylko dlaczego w ten sposób, z tym swoim perlistym uśmiechem, komunikuje mi, że ta cała szczęśliwa przygoda się jeszcze nie skończyła? I dlaczego jak mam umówiony inny telefon?

Bo, ha, przez cały miesiąc będę na jego klona patrzyć. Słuchać tych samych tekstów, tego samego jebniętego brytyjskiego seplenienia z tą samą manierą, że tak powiem. Nie liczę że mnie kolego Krzyś na piwo zaprosi, o nie, jeżeli się w ogóle odezwie, stwierdzi, że chyba mnie może jednak zna, to uznam, że jest całkiem wporządku.

Ale to nie koniec rewelacji. Bo opróz oglądania codzienie tej samej niebieskiej corsy, która stanowiła jedną trzecią mojego domu, doprowadzając mnie do obsesji za każdym razem widząc takie same tu, w kraju, nie przez tydzien, ale przez calusienki miesiąc zgadnij czyja buźke będę oglądała conajmniej 5 razy w tygodniu?

Oho, no właśnie.

I wszyscy wiemy jak będzie. Skompresowane do jakichs dwóch tygodni bolało będzie trzydziesci razy bardziej.

zamieniamy ddd na bbb (british bastards = bollocks)

 

x

 

azbest : :
sty 29 2007 apply some pressure.
Komentarze: 0


No i po kilkudniowej nieobecnosci powróciły- kawałki, zdjęcia, bilety, notki. Wpatruję się w nie niczym krowa w trawę, i zapewne jak ta krowa wyglądam. Znowu odliczam każdy cholerny dzień, który tak na marginesie znowu ciągnie się jak przeterminowana żelka.
Na miejscu zrobię sobie jeszcze bardzie bolesny tur de memorys, żeby dobić się jeszcze bardziej przypominajac sobie jak zajebiście idealnie było. I że w najbliższej przyszłości nic podobnego się nie kroi. I że znowu muszę wrócić, na kolejnych 5 miesięcy.
Chcę wiedzieć, czy zostając tam sama nadal tak bardzo będę kochała to miejsce, czy moja fascynacja nie opierała się tylko na jednym człowieku.


eżesz, zauważam u siebie huśtawki nastrojów.

 

"-What is that he's singing?

- "You know that I'd like to see you next year."

- Oh, would you?

- And why do you think I made you listen to this record?"

azbest : :
sty 21 2007 Shut up, this song is all about me.
Komentarze: 0

Coś takiego jest w tych bardziej depresyjnych porach roku ze nagle zaczyna mnie draznic to, co nie ma na mnie wplywu w tej innej czesci roku. Ze zachowane ludzi dotychczas mi obojetne nagle staje mi przed oczami w pomaranczowym kombinezonie w rozowe kropki.

Moze to fakt ze pogoda sprawia ze ruszyc nie chce mi sie dupska i uciec na spacer jakis, pod drzewko gdzie z paczka fajek podziwiałabym ruch na dwupasmówce do bielska rozmyslając nad tym dlaczego, a dlaczego nie, no i po co u diabła. A moze to ta pora roku wymaga od czlowieka nieustannego przebywania w zamknięciu. Idziesz sie spotkać ze znajomymi- do mieszkania, idziesz sie napic- do baru, idziesz zapalić- do baru, idziesz sie wysrac na srodku pola- do plastikowej puszki z plastikowym kranem z napisem ToiToi na miniaturowym lusterku, nawet Ryanair wykupuje rekawy dla pasażerów (!).

Powiedzmy sobie szczerze- to, ze musze tyle czasu spedzac wsrod ludzi ktorzy ciagle dra po sobie mordy doglebnie przezywajac swoje wewnetrzne przemiany wieku mlodzienczego mnie meczy. Przestaję rozumiec te wszystkie fochy, ostentacyjne pokazywanie ze nie jest w porzadku uparcie twierdzac ze jest zajebiscie albo udawadnianie swojej bezgranicznej cudownosci ukrytej chyba gleboko we wlasnej dupie, bo normalnie niewidocznej. No kurwa. Zdrady, intrygi, mistyfikacje- ludzie! To są duże słowa- błagam, nie używajcie ich w odniesieniu do waszych marnych osobowości bo zaburzacie mi wizję świata- wizję dzieciaka patrzacego przez pryzmat lizaka i nowego dvd z Simpsonami. Mowię choćmy na plac zabaw i wcale nie mam na mysli podpierania jednego ze słupów ratusza. Mówiąc choćmy na piwooo nie myślę o schodach grozącej zawaleniem sie hali targowej ale o jakims fajnym ogródku z miła obsługą i pewnym komfortem siedziska zeby mi sie dupa nie splaszczyla od perełkowych czy basztowych ław (troche mnie dziecinne, ok).

Ja wiem, sama jeszcze miesiac temu wypisywałam tutaj jak to bardzo jestem nieszczesliwa zła i samotna. No dobra. Różnica polega na tym ze mowie ze jest beznadziejnie, czuje sie beznadziejnie, ty wiesz ze jest beznadziejnie u mnie bo ja nie ukrywam ze jest beznadziejnie mowiac ze jest zajebiscie i co u ciebie slychac.

Swiat, a i owszem, skurczyl mi sie ostatnio do paczki, butelki i telewizora. Malo ambitnie pisze bo i jest malo ambtinie. Bo ambitnie bylo przed wystawianiem ocen na przyklad. A teraz z pelna satysfakcja moge sobie czekac 3 tygodnie na wypelnione w materialistyczne uciechy ferie. I jest mi z tym wygodnie i czuje sie zajebiscie.

A Wy nie- ha ha :]

azbest : :
sty 04 2007 try not to think.
Komentarze: 1

Tajest. 10 luty i nie ma mnie.

Cokolwiek będę robić, gdziekolwiek pojadę, z kimkolwiek się spotkam i tak dostanę czego chcę. Wszędzie byle nie tu. Jakiekolwiek to konsekwencje za sobą niesie.

Byleby do 10 lutego.

azbest : :